piątek, 17 kwietnia 2015

Jak to się zaczęło?

Ja swoją przygodę z wielorazowym pieluchowaniem rozpoczęłam zupełnie przypadkiem. Będąc w piątym, może szóstym miesiącu ciąży, spędziłam pół dnia w towarzystwie mamy pieluchującej i jej syna, wówczas około półrocznego Kuby. Przyznaję się, że pierwsze, piorunujące wrażenie zrobiły na mnie przepiękne wzory, zwłaszcza te biedronkowe. Potem dopiero przemówiły do mnie względy ekologiczne i ekonomiczne.

Ja po prostu dobrze trafiłam, bo Anka - wspomniana pieluchująca mama - w niczym, co związane z dziećmi nie widzi problemu, na każde pytanie znajduje szybką odpowiedź. Jej entuzjazm i doświadczenie skłoniły mnie do zakupu pierwszych sześciu sztuk kieszonek. Potem były następne. Coraz ładniejsze. To trochę uzależnia - chciałoby się mieć wszystkie, takie są ładne.

Początkowo bałam się, co na to kolega-małżonek. Że może nie będzie chciał, po kryjomu będzie używał pampersów, bo łatwiej, bo nie trzeba się paprać, bo to, bo tamto. Niepotrzebnie. Wszystko poszło gładko, szybko zajawił się moim pomysłem i tak staliśmy się naturalnie pieluchującymi rodzicami. Mało tego, mąż przekonał do wielorazowych pieluch już dwóch kolegów ;-).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz